Tony Halik właściwie nazywał się Mieczysław Sędzimir Antoni Halik. Urodził się 24 stycznia 1921 roku w Toruniu. Już od dziecięcych lat marzył o podróżowaniu, szczególnie do Ameryki Łacińskiej. W wieku 14 lat podjął pierwszą próbę i w tajemnicy przed matką i ojczymem wyruszył w samotną podróż – jako flisak na tratwie z Płocka do Trójmiasta. Podróż przedwcześnie zakończyła straż portowa, która udaremniła młodemu globtroterowi dotarcie do celu podróży (którym była Brazylia!) i odeskortowała z powrotem do rodziców.
Po wybuchu II wojny światowej został przydzielony Luftwaffe, ale już w 1944 roku zdezerterował z Wehrmachtu i przyłączył się do francuskiego ruchu oporu. To podczas II wojny światowej po raz pierwszy zetknął się z kamerą, filmując samoloty. Gdy został zestrzelony nad kanałem La Manche, uratowała go załoga jednego z okrętów Royal Navy. Halik został przetransportowany do szpitala w Szkocji, gdzie poddano go hospitalizacji.
Kliknij i oglądaj w TVP VOD!:
Film „18 kiloherców” został zainspirowany powieścią „Hardcore” kazachskiej autorki Zary Yesenaman. Akcja opowieści rozgrywa się w latach 90. podczas boomu narkotykowego w Ałmaty. Głównymi bohaterami są nastoletni przyjaciele Sanjar i Jaga, którzy czują się samotni i niezrozumiani przez dorosłych. Marzący o wolności i samodzielności chłopcy odkrywają w mieście „zakazane miejsca.
Nagrodę specjalną w konkursie międzynarodowym przyznano aktorom Bogdanowi Farkasowi i Dragosowi Dumitru za role w „Niezidentyfikowanym” Bogdana George'a Apetri. Za reżyserię uhonorowano Martina Sulika, twórcę „Człowieka z zajęczymi uszami”.
W jury – obok Ruokyte-Jonsson – zasiedli: reżyser Robert Gliński, czeski reżyser Slavek Horak, kosowski reżyser Visar Morina oraz niemiecki producent Peter Rommel.
– W Starym Teatrze w Krakowie trafiłem od razu na wspaniałych artystów; zacząłem pracować z Konradem Swinarskim, grałem główne role szekspirowskie - mówił w jednym z wywiadów. Wojciech Pszoniak. Urodził się 2 maja 1942 r. we Lwowie, a dorastał w Gliwicach. Był jednym z najwybitniejszych polskich aktorów teatralnych i filmowych.
45. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni odbędzie się w dniach 8-12 grudnia w zmienionej formule – obok konkursu głównego odbędą się konkursy filmów krótkometrażowych i mikrobudżetowych. W tym ostatnim wezmą udział filmy wyprodukowane zgodnie z zasadami Programu Operacyjnego PISF Produkcja filmowa.
Czternaście filmów zakwalifikowało się do Konkursu Głównego 45. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych. Są wśród nich 4 pełnometrażowe debiuty reżyserskie i 6 drugich filmów reżyserów.
Zgodnie z regulaminem 45. FPFF wyboru 12 filmów do Konkursu Głównego dokonał dyrektor artystyczny Tomasz Kolankiewicz. Powołał on Zespół Selekcyjny jako organ doradczy, w którym znaleźli się: reżyser filmowy profesor Janusz Majewski, kulturoznawczyni dr hab. Iwona Kurz oraz krytycy filmowi, Małgorzata Sadowska i Krzysztof Kwiatkowski. Dodatkowo Komitet Organizacyjny włączył do Konkursu 2 filmy.
„Świat, który nadejdzie” to dramatyczna opowieść o samotności i poszukiwaniu bliskości, rozgrywająca się w dziewiętnastowiecznej farmie na odludziu. Główne role w filmie grają Venessa Kirby, Christopher Abbott i Casey Affleck, który był także jednym z producentów filmu. „Świat, który nadejdzie” jest porównywany do głośnego „Portretu kobiety w ogniu”: pochodzącej z Norwegii reżyserce, Monie Fastvold, podobnie jak Céline Sciammie udało się subtelnie zbudować tu napięcie emocjonalne.
Na połączonych festiwalach swój film pokaże także Michael Almereyda – nestor i jednocześnie enfant terrible amerykańskiego kina indie. Zaprezentuje on nietuzinkową i autorską biografię wynalazcy serbskiego pochodzenia, Nicoli Tesli. W roli tytułowej – Ethan Hawke, idealnie oddający neurotyczność inżyniera, a w roli antagonisty i pracodawcy Tesli, Thomasa Edisona – Kyle MacLachlan, obaj współpracujący z Almereydą już od jego głośnego „Hamleta” sprzed 20 lat. W styczniu tego roku, na festiwalu Sundance Tesla został uhonorowany nagrodą im. Alfreda P. Sloana dla wybitnego filmu fabularnego o tematyce naukowej.
„Kajillionaire”, również prezentowane na ostatnim festiwalu Sundance, to wymykające się kwalifikacjom gatunkowym przewrotne dzieło autorstwa pisarki i artystki wizualnej, Mirandy July, znanej fanom niezależnego kina amerykańskiego dzięki filmom Ty i ja i wszyscy, których znamy oraz Przyszłość. Świetni jak zwykle Debra Winger i Richard Jenkins wcielają się tu w role nieudolnych oszustów, a wciągnięta w ich kolejny niecny i szalony plan Melanie (Gina Rodriguez), wywraca dziwacznie skonstruowany świat duetu i ich córki do góry nogami.
Hasło „żyj jakby jutra miało nie być” stało się kanwą dla oszałamiającego scenariusza pełnometrażowego debiutu fabularnego Maksa Barbakowa – „Palm Springs” – który również z Sundance trafi na AFF. Porównywana do „Dnia świstaka” komedia ma szansę stać się – podobnie jak film z Billem Murrayem i Andie MacDowell – ponadczasowym przebojem, nie tylko dzięki genialnym aktorom młodszego pokolenia, Cristin Milioti i Andy’emu Sambergowi , ale i zawsze aktualnemu tematowi: czy miłość do grobowej deski jest możliwa?
Festiwal, odbywający się w tym roku wirtualnie, rozpoczął się 23 września, a zakończy się 4 października. Zgłoszono na niego 1950 filmów z 84 krajów, spośród nich wybrano 98 animacji. Nagrodę za najlepszą animację krótkometrażową otrzymał Kang-min Kim za film "KKUM". Dostał on również nagrodę publiczności.
Film „Zabij to i wyjedź z tego miasta” Wilczyńskiego powstawał przez 14 lat i został już wyróżniony na 43. Międzynarodowym Festiwalu Filmów Animowanych w Annecy we Francji.
„Annecy i Ottawa są dla filmów animowanych tym, czym Cannes i Berlinale lub Wenecja dla filmów aktorskich” – napisał na Facebooku Wilczyński.
„Księga wizji”, reż. Carlo S. Hintermann
Eva, obiecująca młoda lekarka, porzuca błyskotliwą karierę. Nadszedł czas, aby wszystko zakwestionowała: swoją naturę, ciało, chorobę i przypieczętowany – jak się wydaje – los. Zaczyna studiować manuskrypt XVIII-wiecznego pruskiego lekarza Johana Anmutha. W swojej „Księdze Wizji” Anmuth skupia się na uczuciach, lękach i marzeniach ponad 1800 swoich pacjentów, których duchy wciąż wędrują po jej stronach.
Zanurzając się w tych opowieściach i wizjach, Eva kwestionuje oddzielenie przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, jednocześnie stawiając czoła wyzwaniom współczesnej medycyny i jej ograniczeniom w odniesieniu do własnego ciała. Nic nie wygasa w swoim czasie. Tylko to, czego pragniesz, jest prawdziwe. A nie tylko to, co się dzieje. Wizjonerska, metafizyczna wyprawa w czasie i przestrzeni wyprodukowana przez Terrence’a Malicka w gwiazdorskiej obsadzie. Film otwierał tegoroczną edycję Tygodnia Krytyków na festiwalu w Wenecji.
„Drodzy towarzysze!”, reż. Andrei Konchalovsky
ZSRR, miasto Nowoczerkask na południu kraju, rok 1962. Ludmiła jest idealistyczną weteranką II wojny światowej i oddaną członkinią partii komunistycznej. Gardzi wszystkim, co postrzega jako antyradzieckie. Wraz z innymi miejscowymi działaczami partii zostaje zaskoczona strajkiem w miejscowej fabryce, w którym bierze udział jej córka. Gdy sytuacja wymyka się spod kontroli, Ludmiła rozpoczyna desperackie poszukiwania córki. Wprowadzona zostaje godzina policyjna, zaczynają się masowe aresztowania i próby ukrycia przez władze faktu strzelania do protestujących. Niekwestionowana wiara Ludmiły w linię partii drży w posadach.
Film oparty na prawdziwej historii, która utrzymywana była w tajemnicy aż do lat dziewięćdziesiątych. Historia ujawnia niemożliwą do pokonania przepaść między komunistycznymi ideałami a tragicznymi faktami. „Ten film jest moim hołdem dla czystości tamtego powojennego pokolenia, jego poświęcenia i tragedii, której doświadczył, widząc upadek mitów i zdradę ideałów.” – Andrei Konchalovsky. Specjalna Nagroda Jury na festiwalu w Wenecji.
Minęło ponad dwadzieścia lat od premiery albumu „Skandal”. Jak myślisz, to odpowiedni dystans czasowy, aby w końcu zrobić film o kamieniu milowym w historii polskiego hip-hopu?
Tego typu produkcje powinny rzecz jasna powstawać wcześniej, bo nie opowiadają wyłącznie o kulturze hip-hop, ale o nas samych i czasach, które warto albo poznać, albo sobie o nich przypomnieć. W tym przypadku jednak dwadzieścia lat to idealna cezura czasowa. Czasami mam wrażenie, że za mało zajmujemy się w Polsce tematami bliskimi podwórka, bo najważniejsza dla dokumentu są zawsze historia oraz losy ludzkie.
W takim razie kiedy i jak wpadłeś na ten pomysł?
Zaintrygował mnie ten pomysł dlatego, że zupełnie nie wiedziałem, jak można byłoby to opowiedzieć. Znałem tę płytę z młodzieńczych lat, chociaż sam raczej siedziałem wtedy w klimatach gitarowych, jak grunge czy hardcore. Pochodzę z Gdańska, znałem ludzi z tamtejszej sceny hiphopowej, DJ-skiej czy kultury skate, ale przyznam szczerze, że trochę się tej Molesty w młodości bałem. Kojarzyli mi się z zadymą, spuszczeniem łomotu, kapturami. Raczej się z tym nie utożsamiałem, ale właśnie z tego powodu postanowiłem się nad tym projektem jeszcze zastanowić. Przesłuchałem porządnie „Skandal” jeszcze raz i stwierdziłem, że jest to po prostu zarąbista płyta.